Drodzy czytelnicy
Wydaje się, że nadeszła chwila, kiedy musimy znacząco zrewidować nasze nie tylko poglądy ale i system działania w zakresie szeroko rozumianej szkolnej kultury fizycznej. Powinniśmy zaś dokonać tego nie tylko w trosce o aktualny stan zdrowia dzieci i młodzieży ale także z myślą o przyszłej kondycji biologicznej społeczeństwa.
Coraz częściej uważa się (np. H. Grabowski), że szkolne wychowanie fizyczne nie ma większego wpływu na stan zdrowia i sprawność dzieci i młodzieży szkolnej. Wielu oburza taka konstatacja. Jak rozumiem profesora Grabowskiego, nie jest to bynajmniej z jego strony proste oskarżenie szkoły o to, że nie wypełnia dobrze swej powinności, choć z pewnością ma tu ona wiele do zrobienia, pod warunkiem, że w jej programie sprawy zdrowia (kształtowanego najskuteczniej przez aktywność ruchową) staną się tak samo ważnym zadaniem tak jak kształcenie umysłowe i wychowanie moralne
Przybliżmy rozmiary problemu. Otóż wg różnych źródeł niewiele ponad kilkanaście procent dzieci i młodzieży, z reguły posiadającej predyspozycje sportowe, otrzymuje dostateczną, zgodną z wymogami biologicznymi porcję ruchu, co zapewnia nie tylko aktualistyczne cele wychowania, ale w znacznej mierze utrwala też u wychowanków pozytywny stosunek do tej formy aktywności, co owocuje późniejszymi tak pożądanymi zachowaniami prozdrowotnymi. Znaczna jednak większość – moim zdaniem około 60% szkolnej populacji nie otrzymuje dostatecznej porcji ruchu, ani też nie rozwija się u niej pożądany pozytywny stosunek do aktywności ruchowej, co jest jednym z kardynalnych warunków skuteczności naszej pracy. Przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele. Główna zaś leży w naszym stosunku do tego czym ma być kultura fizyczna, jak określamy jej cele i zadania, jak wielką wagę przyłożymy do jej przeogromnych sprawczych wychowawczo i zdrowotnie możliwości i jak dalece zdamy sobie sprawę z nikłego wykorzystania tych możliwości w praktyce. Rzecz całą trzeba analizować na tle niezwykle dynamicznych zmian cywilizacyjnych zdominowanych przez ogólnoświatowy wyścig, w którym uczestniczą ludzie i tworzone przez nich systemy : gospodarcze, narodowe polityczne, religijne. Głównym celem tego wyścigu, choć często nie deklarowanym wprost, jest posiadanie dóbr i władzy. Dóbr większych niż mają inni i władzy jednych nad drugimi. Uczestnictwo w tym wyścigu (czasem nazywanego wyścigiem szczurów) wymaga największych kwalifikacji i umiejętności zdobywanych coraz większym wysiłkiem, przede wszystkim w sferze intelektualnej. Wiedza i posiadanie informacji to coraz częściej czynniki zapewniające sukces. Aby sukces ten osiągnąć trzeba cały czas poświęcić zdobywaniu i jednego i drugiego. To tylko jeden z aspektów problemu i tylko jedna z przyczyn narastającej hipokinezji społeczeństwa. Problem ten różnie wygląda w różnych krajach ale ma on to samo oblicze – ludzkość jako całość wchodzi w taki etap swego rozwoju, w którym gwałtownie zmniejsza się udział czynnika fizycznego ( ruchu, wysiłku, pracy fizycznej). Pojawiające się różne problemy zdrowotne, choroby i dolegliwości, w znacznej mierze powstające w wyniku owej hipokinezji, staramy się łagodzić i rozwiązywać przy pomocy coraz bardziej wyrafinowanej techniki farmaceutycznej i medycyny naprawczej a niedostatki ruchowe staramy się łagodzić różnego rodzaju gadgetami ( jak mówi reklama – nic nie musisz robić – leżysz a stymulatory rozwijają Twoje mięśnie) co oczywiście jest wielkim oszustwem.
Mamy do czynienia jednocześnie z dwoma wielkimi procesami : Z jednej strony narasta nasza wiedza o jedynie skutecznej roli aktywności ruchowej w utrzymywaniu i pomnażaniu zdrowia a jednocześnie powiększa się nasza nieumiejętność praktycznego wykorzystania tej wiedzy dla naszego dobra. I tak naprawdę dlaczego tak jest nie wiemy. Wiemy co należy robić, ale nie wiemy, albo wiemy bardzo mało o tym jak to zrobić. To największe wyzwanie dla środowiska kultury fizycznej. Czy będzie podjęte ?
lider3000@poczta.onet.pl Zbigniew Cendrowski
www.lider.szs.pl Redaktor Naczelny
|